#opowiadanie
Rozdział 3
Zabawa na plaży
Dziewczyny dokładnie wyjaśniły wszystko chłopakom. Okazało się, że wszyscy mieli naprawdę być traktowani jak dzieci — mieli nosić pieluchy, załatwiać się do nich, być przewijani, karmieni, kąpani itp.
Z początku owa wizja bardzo ich przerażała, aczkolwiek szybko uznali, iż może to być odskocznia od zwykłej codziennej rutyny.
Kiedy chłopaki mieli już na sobie pieluszki (ukryte pod warstwą krótkich spodenek), wybrali się na plażę w towarzystwie swoich opiekunek. Na zewnątrz było bardzo ciepło i słonecznie, toteż wszyscy zgodzie uznali, że nie ma sensu cały dzień siedzieć w pokoju hotelowym.
*
Kiedy zmierzali w stronę plaży, każda z dziewczyn trzymała swojego podopiecznego za rękę. Nie chciała bowiem, aby stało się coś złego.
– Piękna pogoda – stwierdziła Magda z entuzjazmem.
Chłopaki rozglądali się dookoła, mając nadzieję, że ludzie ich mijający nie zwracają na nich uwagi. Ku ich uciesze okazało się, że jednak nie. Wszyscy byli zajęci swoimi sprawami.
Kiedy doszli na miejsce zauważyli, że na plaży nie ma zbyt wielu ludzi. Jacek uświadomił sobie, iż powodem tego stanu rzeczy mógł być fakt, że było całkiem gorąco. Mając założoną pieluszkę czuł, że genitalia wręcz mu się gotują. Chciał nawet poprosić Magdę, by mu ją zdjęła, lecz dobrze wiedział, że tego nie zrobi.
Gdy Malwina ułożyła koc na plaży, Justyna zasugerowała:
– To co? Może wymyślimy jakąś fajną zabawę?
– Nie mam nic przeciwko – odparła Justyna.
Przez chwilę wszyscy tkwili w milczeniu, przyglądając się intensywnym falom rozbijającym się o brzeg, po czym Magda klasnęła w dłonie, mówiąc:
– Już wiem! Może ulepimy zamek z piasku!
Jacek, który od zawsze zachowywał się dość dziecinnie, od razu zapalił się do tego pomysłu.
– Dobrze. Mogę w takim razie zacząć?
– Tak – zgodziła się Maga – Zacznij. My później ci pomożemy.
Jacek ukląkł na piasku i powoli wziął się do pracy. Po chwili reszta ekipy dołączyła do niego i wkrótce zamek był już gotowy. Był on dość sporych rozmiarów, przez co widok cieszył nie tylko chłopaków, ale także dziewczyny.
– Piękny – skwitowała Justyna.
– Musimy to jakoś upamiętnić – dodała Malwina, wyciągając z kieszeni spodni telefon.
Po chwili wszyscy ustawili się obok siebie, gotowi do wspólnego zdjęcia. Zrobili to jednak w niewielkim odstępie od zamku, żeby nie zasłaniać piaszczystej budowli.
– Uśmiech! – krzyknęła Malwina.
Wszyscy jak na komendę wyszczerzyli zęby w uśmiechu. Zaraz potem Malwina zrobiła zdjęcie.
– Będziemy mieli pamiątkę – powiedziała, chowając telefon do kieszeni spodni. Chwilę później Jacek zwrócił się do swojej opiekunki.
– Mamusiu. Mogę trochę popluskać się w morzu?
Magda zrobiła zastanawiającą minę.
– Dobrze – zgodziła się i zaraz dodała: – Tylko nie oddalaj się za bardzo od brzegu. Nie chciałabym, żeby porwały cię fale.
Niespodziewanie wszyscy wybuchnęli wesołym śmiechem, zaś Jacek nieco speszony, rozebrał się do naga (odsłaniając w ten sposób pieluszkę) i ruszył w stronę morza.
*
Po wejściu do morza, Jacek poczuł jak przeszywa go przejmujący chłód. Nie miał pojęcia, ile stopni wynosiła woda w Bałtyku, aczkolwiek biorąc pod uwagę, że jego ciało pokryło się gęsią skórką, zapewne niewiele.
Nie zamierzał się tym jednak przejmować. Chciał się dobrze bawić.
Odczuwając euforię, zaczął wchodzić jeszcze głębiej w morze. Gdy woda sięgała mu do klatki piersiowej (a pieluszka, którą miał na sobie było już całkiem nasiąknięta wodą), pomyślał, iż fajnie byłoby trochę popływać. Rzucił się więc szczupakiem na taflę wody zaczął machać rękami i nogami. Styl, którym pływał przypominał kraula. Po chwili uświadomił sobie, że pływanie idzie mu dość opornie. Wszystko dlatego, że pieluszka, którą miał na sobie strasznie mu ciążyła. Miał wrażenie, że waży chyba z tonę.
Po krótkim czasie Jacek zaczął odczuwać zmęczenie i kiedy miał już zawracać na brzeg, nagle w prawą nogę złapał go skurcz. Chłopak szeroko otworzył usta, wydając pełen bólu krzyk, co sprawiło, że woda dostała mu się do płuc. Zaczął się krztusić, rozpaczliwie machając rękami, jednak nie miał siły walczyć. W dali słyszał jakieś przeraźliwe krzyki. Niestety nie miał pojęcia, do kogo należały.
*
Jacek tkwił pod wodą, mając wrażenie, że za chwilę utonie. Gdy już się z tym pogodził, nagle poczuł, że jakaś siła wyrzuca go na powierzchnię, a następnie zarzuca sobie jego ręce na szyję i powoli płynie z nim do brzegu.
– Niech pan łapie powietrze i stara się zachować spokój. W przeciwnym razie obaj utoniemy – powiedział mężczyzna, który okazał się być ratownikiem.
Jacek uświadomił sobie, że miał dużo szczęścia. Gdyby pływał w godzinach wieczornych (kiedy ratowników nie ma już w pobliżu) z pewnością byłby już martwy.
Chłopak zastosował się do wskazówek ratownika i po chwili obaj byli już przy brzegu. Jacek jednak wciąż czuł się fatalnie: kręciło mu się w głowie, a ponadto słona woda, której się nałykał kuła go w płuca niczym tysiące małych igieł.
– Co panu strzeliło do głowy, żeby wypływać tak daleko! – ofuknął go ratownik. Zaraz potem zerknął na ociekającą wodą pieluchę Jacka, czując się nieco zażenowany.
– Ja...ja... – jąkał się chłopak, co chwilę kaszląc i plując słoną wodą, którą wciąż miał w ustach – Sam...nie wiem...
– Jeżeli nie potrafi pan dobrze pływać, proszę trzymać się blisko brzegu.
Jacek zmierzył ratownika skruszonym wzrokiem, po czym pokiwał w milczeniu głową. Ratownik zaś (ciesząc się, iż niebezpieczeństwo zostało zażegnane) ruszył w kierunku mostu, wróciwszy do swoich obowiązków.
Koledzy Jacka przyglądali się mu w milczeniu, nie wiedząc, co powiedzieć. Cieszyli się jednak, że wszystko dobrze się skończyło. Gdyby Jackowi coś się przytrafiło, z pewnością ktoś by za to odpowiadał.
Po upływie minuty, krępującą ciszę przerwała Maga, mówiąc rozkazującym tonem:
– Wszyscy w tej chwili wracamy do hotelu!
*
Kiedy znaleźli się w pokoju hotelowym, Magda ze złością trzasnęła drzwiami, po czym pchnęła Jacka na ścianę tak gwałtownie, że ten uderzył w nią głową. Chwilę później, chłopak poczuł swoiste deja vu, ponieważ wczoraj na parkingu samochodowym wydarzyło się coś podobnego.
Magda chwyciła Jacka za gardło i ścisnęła lekko:
– Ty przeklęty gnoju! – warknęła – Przez ciebie mogłam mieć kłopoty!
Jacek nic nie odpowiedział, czując jak serce łomocze mu w piersi. Miał cichą nadzieję, że po tym, czego niedawno doświadczył, Magda okaże mu trochę empatii.
Kobieta puściła gardło Jacka, a następnie zwróciła się do swoich przyjaciółek:
– Rozbierzcie ich! Trzeba ich ukarać!
Grzesiek poczuł się oburzony.
– Ale dlaczego nas? Przecież nie zrobiliśmy nic złego.
– Zamknij się! – odparła Malwina. W jej oczach dało się widzieć nienawiść – Tutaj zasady są jasne: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!
Malwina i Justyna spojrzały na siebie, uśmiechnęły się triumfalnie, a potem rozebrały swoich podopiecznych do naga.
– Teraz macie ułożyć się na podłodze twarzą do ściany w pozycji raczkującej – rozkazała Malwina.
Chłopaki zrobili to bez słowa.
– I nie podglądać – dodała Magda, ruchem ręki nakazując Jackowi dołączyć do kolegów, gdyż się ociągał – Inaczej kara będzie o wiele bardziej dotkliwa.
Chłopaki czekali w napięciu na to, co za chwilę się wydarzy. Doszli do wniosku, że przyjęliby niemal każdą karę, byleby tylko ich opiekunki się na nich nie gniewały.
Czegoś takiego jednak się nie spodziewali.
Wszyscy trzej poczuli nagle jakby silne pchnięcie w odbyt. Z początku nie wiedzieli, co było tego przyczyną, lecz szybko zdali sobie sprawę, iż nie było to nic innego jak Dildo — sztuczny penis, przy pomocy którego kobiety czasem rozładowywały swoje napięcie seksualne.
Chłopaki nie sądzili, że spotka ich aż tak wielkie upokorzenie. Czując narastające pchnięcia w odbyt, odnosili wrażenie, jakby byli gwałceni przez mężczyzn. Sprawiło to, że mimowolnie zaczęli ronić łzy. W duchu mieli również nadzieję, że to wszystko zaraz się skończy. Doświadczając tak ogromnego poniżenia, obiecali sobie, że już nigdy nie zrobią niczego, aby zdenerwować swoje opiekunki.
Justyna, Magda i Malwina oddawały się owej czynności, śmiejąc się przy tym głośno. Jednocześnie każde kolejne pchnięcie w odbyt swojego podopiecznego było bardziej agresywne i natarczywe. Dziewczyny chciały w ten sposób dać nauczkę chłopakom, aby już nigdy więcej nie narażali ich na żadne przykre konsekwencje.
Oto trzeci rozdział mojego opowiadania. Dajcie znać, czy się podoba, a już wkrótce pojawi się kolejny :)