Minął ponad rok od dodania na tę stronę przetłumaczonego przeze mnie 12 miesięcznego planu treningowego, którego zadaniem było "pozbawić" trenującego czucia podczas odawania siku do pieluchy.
Jedocześnie wtedy też zaczęłam sama stosować ten plan i po ponad roku mogę wydać werdykt, czy on naprawdę działa czy to jest pic na wodę.


Zacznijmy od jednego z podstawowych efektów, który na sobie odczuwam. Chodzi o pęcherz, mam wrażenie jakby mi się diametralnie zmniejszył i regularnie co jakiś czas czuję potrzebę oddania moczu. Nie jest to odczuwalne co godzinę czy dwie, ale prędzej co 10-15 minut, zależy w jakich odstępach czasu spożywam napoję. Po prostu, coś wypiję i za 15 minut zaczynam czuć parcie.
Ma to jeden duży plus, albowiem pieluszka mi się zapełnia stopniowo i praktycznie całodniowo - nie mam tak, że za jednym zrzutem zapełniam ją całą. Zrzuty są co kilka minut dosłownie po kilka mililtrów.

Drugi aspekt, zaczęłam się moczyć w nocy. Mimowolnie, przez sen. Oczywiście, jak się wysikam przed spaniem to nie ma problemu, ale jak przed spaniem wypiję wodę, herbatę lub cokolwiek to rano w 99% przypadków budzę się z mokrym pampersem.

No i rzecz najważniejsza - czy straciłam czucie? Nie licząc nocnych przypadków - NIE. Ale to nie oznacza, że trening jest do dupy. Mój mózg nauczył się oddawać mocz co chwilę w małych ilościach, w każdej pozycji. Po prostu jak zaczynam czuć parcie to "rozluźniam zwieracze" w każdej okoliczności, czasem nawet o tym nie wiem jak jestem skupiona na czymś mocno i dowiaduje się dopiero jak dotknę się w pampersa i "o, łał, jest mokry. kiedy ja to zrobiłam?"

Nie jest to absolutne utracenie czucia, ale na pewno polepsza to vibe korzystania z pieluch. :)

#trening #nietrzymaniemoczu