Stare czasy, jeszcze kiedy jeszcze nie miałem pieluch. Słowem wstępu to od zawsze miałem jakieś problemy z trzymaniem i musiałem sikać o wiele częściej niż większość ludzi. A ponieważ ludzie opisują tu swoje wpadki, też opiszę swoje najgorsze, które dobrze pamiętam.

Pierwsze było jak wracałem z kilku piw w lesie z kumplami. Miałem wtedy 18 lat, końcówka roku szkolnego, jest ciepło, idziemy sobie wypić parę. Kiedy się stamtąd zbieraliśmy, od razu przed wyjściem z lasu poszedłem się wysikać w krzakach. Niestety, do najbliższej możliwego toalety miejsca idzie się stamtąd około 20 minut przy moim ponadprzeciętnym tempie chodzenia, a jako że nie szedłem sam, było trochę wolniej. Był ciepły, czerwcowy wczesny wieczór, jedno z dwóch centrów Gdańska, dużo ludzi dookoła i po prostu nie było jak wejść w jakąś boczną uliczkę, żeby tam w spokoju załatwić palącą potrzebę, więc musiałem trzymać do centrum handlowego. W pewnym momencie czekając na przejściu dla pieszych pozostali byli zajęci swoją rozmową, w której akurat nie miałem nic do powiedzenia na ten temat, akurat żaden z nich na mnie nie patrzył i wtedy nie wytrzymałem i popuściłem. Przy przejściu dla pieszych obok tylnego wejścia do centrum handlowego w jednej z największych dzielnic Gdańska. Dookoła domy, ludzie, przejeżdżające samochody, całe centrum handlowe Manhattan, a ja tam stoję i sikam w majtki. Z jednej strony to było zawstydzające, że korzystając z bycia niezauważonym się odłączyłem, ale z drugiej bardzo przyjemne, przypadkowo publicznie się zmoczyć i nie być w stanie tego powstrzymać, tylko czuć i widzieć, jak ci spływa po nogawkach. I miałem spokojny pięćdziesięciominutowy powrót komunikacją miejską w mokrych spodniach do domu.
Drugie to krótsza historia. Wracam od kumpla, który mieszka dość daleko ode mnie. Czasowo wszystko miałem zaplanowane idealnie, na styk i nawet nie piłem zbyt dużo i przestałem jeszcze około pół godziny przed wyjściem, ostatnią rzeczą, jaką u niego zrobiłem było wysikanie się, żeby spokojnie dojechać bez problemów. Niestety miałem do przejechania prawie całą trasę tramwaju, czyli prawie godzina. Akurat było dość dużo ludzi jak na tą porę, więc nawet nie miałem jak sobie usiąść albo stanąć gdzieś z dala od innych. W połowie drogi zacząłem czuć znajomą silną potrzebę, i siedząc na środku tramwaju, w którym nie ma już wolnych miejsc i kilku stoi, miałem tylko dwie możliwości: próbować trzymać do przystanku, na którym miałem wysiąść, albo wyjść i być w domu co najmniej godzinę później. Wiedzą, że następnego dnia będę musiał wstać o 6 wybrałem nadzieję. I jak można się domyślić, nie wytrzymałem około 10 minut przed swoim przystankiem. Takie wstanie z mokrymi spodniami i zostawienie za sobą mokrego siedzenia w tramwaju to był jeden z najbardziej zawstydzających momentów. A po wyjściu z tramwaju korzystając z już mokrych spodni i tego, że czułem kolejny nadchodzący strumień tym razem celowo się zmoczyłem.
I trzecia, najgorsza wpadka. Jeden raz udało mi się poznać na pewnym portalu kogoś, z kim się dobrze dogadywałem, więc się spotkaliśmy w rzeczywistości, co było jeszcze lepsze niż przez internet. Było bardzo miło, poszliśmy na plażę wypić sobie jakieś dwuprocentowe piwo z soczkiem, bardziej dla smaku niż dla alkoholu. I tutaj znowu sytuacja, podobna do pierwszej historii, tylko że wtedy się posikałem dokładnie przy nim, jak miałem już skręcać do krzaka, przy którym miałem się załatwić, a on to widział. Później jeszcze jakoś rozmawialiśmy przez internet, ale poza nim już nigdy się nie spotkaliśmy, a kontakt urwał się po kilku dniach.
#zzyciawziete