#opowiadanie

Rozdział 2


Pokój hotelowy



Kiedy zaskoczenie nieco opadło, wszyscy trzej wrócili do wynajmowanego przez siebie domku, by porozmawiać. Jacek bardzo chętnie opowiedział kolegom o całym incydencie, nie pomijając ani jednej kwestii.
Nie chciał bowiem, by koledzy sam dopowiedzieli sobie cokolwiek.
Kiedy Paweł i Grzesiek słuchali opowieści Jacka, czuli się nieco zdezorientowani. Nie potrafili zrozumieć, jak to w ogóle możliwe, by obca kobieta zachowywała się w ten sposób. Grzesiek zasugerował nawet, by Jacek zgłosił tę sprawę na policję. Bądź co bądź, kobieta dopuściła się wobec niego kilku przestępstw. Po pierwsze: ukradła mu telefon (co prawda później go zwróciła, aczkolwiek fakt pozostaje faktem) po drugie: na parkingu dopuściła się próby molestowania, łapiąc Jacka za krocze. Po trzecie: uderzyła go w twarz, czym naruszyła jego nietykalność cielesną.
Jacek nie chciał jednak zgłaszać owych incydentów na policję, gdyż nie zamierzał dokładać sobie problemów. Zasugerował jedynie kolegom, by nie pokazywać się więcej w tamtej knajpie. Nie chciał już nigdy więcej napotkać tamtych kobiet.

*

Dwa dni później, kiedy wszyscy szykowali się na plażę, nagle do pokoju Jacka ktoś zapukał.
– Chwila – powiedział, pakując ręcznik do torby – Zaraz będę gotowy.
Po chwili jednak pukanie powtórzyło się, co Jacka odrobinę zdziwiło. Uznał, że gdyby był to jeden z jego kumpli, z pewnością wszedłby do środka.
Jacek otworzył więc drzwi. Okazało się, że w progu stała właścicielka pensjonatu — starsza, niskiego wzrostu kobieta w okularach o krótkich lekko pokrytych siwizną włosach.
– Dzień dobry – przywitała się – Nie przeszkadzam?
Jacek chciał odpowiedzieć, że i owszem. Wybierał się wszak na plażę. Nie chciał jednak być nietaktowny, więc odparł:
– Ależ skąd. O co chodzi?
– To dla pana – oznajmiła, wręczając mu trzymaną w dłoni białą kopertę, której Jacek wcześniej nie zauważył. Odebrał kopertę od właścicielki, po czym rzekł:
– Dziękuję. Czy to wszystko?
Kobieta skinęła głową.
– Tak. Nie zawracam panu więcej głowy.
Po chwili odwróciła się i zniknęła za rogiem.
W pierwszej chwili Jacek chciał poczekać z otwarciem koperty do momentu powrotu z plaży. Ciekawość była jednak na tyle duża, iż postanowił zrobić to tera. Zamknął drzwi i delikatnie rozerwał kopertę. Okazało się, że w środku znajdował się list napisany na komputerze. Był on następującej treści:

Ty i twoi koledzy najpóźniej za godzinę macie udać się do hotelu Verano i stawić w pokoju dwieście sześć. Inaczej my przyjdziemy po was

Z początku Jacek nie wiedział, o co chodzi. Sądził, że to jakiś ponury żart. Dopiero po krótkim czasie przypomniał sobie wczorajszy incydent na parkingu i uświadomił sobie, iż ów list napisał nie kto inny jak tamta kobieta, która tak bardzo go poniżyła.
To chore, pomyślał Jacek. Jak ona mnie znalazła?
Chłopak nie miał ochoty samemu tego rozważać. Trzymając więc list w ręce udał się do pokoju Grześka.

*

– To są chyba jakieś jaja – skwitował Grzesiek, po kilkukrotnym przeczytaniu listu i ówczesnym zwerbowaniu do pokoju również Pawła – Jeżeli faktycznie napisała to laska sprzed wczoraj, to jak do cholery jasnej cię znalazła?
Jacek wzruszył ramionami.
– Nie mam pojęcia. Mnie też to zastanawia.
Przez moment wszyscy trzej tkwili w kompletnej ciszy, szukając odpowiedzi. Nie mogą jednak jej znaleźć, Paweł zadał inne pytanie:
– Co teraz zrobimy?
– Może zwyczajnie zignorować sprawę? – zasugerował Grzesiek.
Jacek pokręcił głową.
– To raczej nie jest dobry pomysł. Ta wariatka napisała przecież, że jeżeli za godzinę nie stawimy się w hotelu, sama po nas przyjdzie.
Paweł parsknął delikatnym śmiechem.
– To przecież bujda. Po co miałaby to robić?
– A bo ja wiem? – odrzekł Jacek.

*

Po dokładnym przeanalizowaniu treści listu, mężczyźni doszli do wniosku, że najlepiej będzie stawić się na spotkanie w hotelu Verano. Nie chodziło tu jedynie o fakt, iż autorka rzeczonego listu groziła Jackowi. Chłopaka strasznie frapowało to, jakim cudem nieznajoma go znalazła. Przecież nie podawał jej swoich personaliów.
Kiedy wszyscy trzej znaleźli się w hotelowej recepcji, Jacek przywitał się wymuszonym uśmiechem, mówiąc:
– Dzień dobry. Podobno ktoś oczekuje nas w pokoju dwieście sześć.
Otyły recepcjonista spojrzał leniwie w otwarty rejestr, po czym oznajmił, tłumiąc ziewnięcie:
– Tak. Pani Magdalena Starnawska wraz ze swoimi przyjaciółkami.
Jacek podziękował skinieniem głowy i wraz z kolegami udał się do pokoju dwieście sześć.

*

Po wejściu do pokoju zobaczyli trzy dziewczyny. Każda z nich siedziała osobno na jednym z dwuosobowych łóżek. Były to te same kobiety, które chłopaki spotkali wczorajszego dnia.
– Co tu się wyprawia? – zapytał Paweł, lustrując wzrokiem pokój.
Magda podniosła się z łóżka, otaksowała rozbawionym spojrzeniem całą trójkę, po czym rzekła, klasnąwszy w dłonie:
– Wreszcie jesteście, chłopcy! Już się bałam, że nie przyjdziecie!
– A gdybyśmy nie przyszli, to co? – wtrącił Grzesiek.
Magda puściła jego pytanie mimo uszu. Zamiast tego powiedziała tonem nie znoszącym sprzeciwu:
– Usiądźcie. Musimy porozmawiać.
Chłopaki wymienili między sobą zakłopotane spojrzenia, a następnie usadowili się na trzech łóżkach — każdy obok jednej z dziewczyn.
– Mówcie, o co chodzi i spadamy stąd.
– Serio? – rzekła zdziwiona Justyna, spoglądając na Pawła – Aż tak wam się śpieszy? Myślałam, że skoro wszyscy jesteśmy tu na wakacjach, to trochę się zabawimy.
Paweł nie do końca rozumiał, co Justyna miała na myśli. Jeżeli chciała uprawiać z nim seks, to nie miał nic przeciwko. Była bowiem całkiem atrakcyjna.
– Jak nas znalazłaś? – zwrócił się Jacek do Magdy, nie dając wypowiedzieć się Pawłowi.
Magda uśmiechnęła się triumfalnie.
– To dość proste. Wynajęłam prywatnego detektywa.
Usłyszawszy to, Jacek wręcz oniemiał. Zdawał sobie sprawę, że wynajęcie detektywa jest dość kosztowne.
– Po co to zrobiłaś?
Magda milczała przez moment, a potem odpowiedziała:
– Bo ja i moje przyjaciółki mamy wobec was pewne plany.
Jacek poczuł się niezręcznie.
– Kim wy w ogóle jesteście? – spytał Grzesiek, który do tej pory siedział cicho.
Magda bardzo dokładnie wyjaśniła wszystko chłopakom. Wyznała, że jej ojciec jest właścicielem kilku hoteli w Kołobrzegu, zaś matka posiada salon mody. Dodała również, że pracuje u swojej matki, lecz są to stosunkowo luźne godziny pracy, dzięki czemu kobieta ma dużo wolnego czasu.
Najbardziej niepokojące było jednak inne wyznanie Magdy.
Przypomniawszy Jackowi wczorajszy incydent na parking uznała (po uprzednim przedyskutowaniu tematu z przyjaciółkami), że zasługuje on na to, by być traktowany jak małe dziecko. Wychodziła z założenia, że skoro matka kontroluje go nawet, kiedy jest na wakacjach oznacza to, że Jacek jest bezwolną nie potrafiącą decydować o sobie istotą.
Z początku Magda nie chciała wtajemniczać w ten proceder jego kumpli aczkolwiek dziewczyny wspólnie uznały, że skoro razem stanowią trio, to każda będzie miała swojego maluszka.

*

– Jesteście walnięte – przyznał Paweł z oburzeniem – Każda bez wyjątku.
Malwina skrzywiła się
– I kto to mówi – ruchem głowy wskazała na Jacka, po czym dodała: – Twój kolega to prawdziwy maminsynek i tak powinien być traktowany.
– Mamusiu, zjadłem obiadek. Mamusiu, brzuszek już mnie nie boli. Mamusiu, mamusiu... – przedrzeźniała go Magda, śmiejąc się przy tym głośno. Po chwili przyjaciółki jej zawtórowały.
Jacek poczuł, że się czerwieni.
– O dzisiaj będziecie naszymi malutkimi bobaskami – oznajmiła Justyna dobitnym tonem – To już postanowione.
– Ja na pewno nie – zaprotestował Paweł, czując jak narasta w nim gniew.
– Serio? – zdziwiła się Malwina. Złapała oddech i dodała: – Być może jeszcze tego nie widzisz, ale zadając się z Jacusiem z czasem staniesz się taki jak on.
Grzesiek miał już dość tego wszystkiego.
– A jeżeli się na to nie zgodzimy?
W jednej chwili na twarzy Magdy pojawił się grymas nienawiści. Tak wielki, że Grześka przeszedł dreszcz.
– To wtedy pożałujecie. I to bardzo – zagroziła.
Paweł prychnął pogardliwie.
– A co wy możecie nam zrobić?
– Uwierz, bardzo dużo – zapewniła Magda. Umilkła na moment, by zebrać myśli, po czym kontynuowała: – Możemy na przykład zeznać na policji, że próbowaliście nas zgwałcić.
Chłopaki mimowolnie wymienili między sobą przerażone spojrzenia. Jacek miał wrażenie, że to wszystko, to jakiś koszmarny sen. Przecież to Magda molestowała go wczoraj na parkingu. On nawet nie pomyślał o tym, by tknąć ją palcem.
– Jesteś chora – rzucił lekko drżącym głosem – Powinnaś się leczyć.
W pokoju zapanowała chwilowa cisza, a następnie Magda spytała:
– To jak będzie?
Mężczyźni raz jeszcze wymienili między sobą spojrzenia, po czym skinęli do siebie głowami. Wszyscy trzej doszli do wniosku, że skoro ojciec Magdy jest właścicielem kilku hoteli, a matka prowadzi własny salon mody, to z pewnością ich znajomości sięgają dość daleko. Zdali sobie sprawę, że nawet gdyby przysięgali policji, że nie tknęli tych kobiet, nikt by im nie uwierzył.
Paweł wzruszył ramionami, a potem odpowiedział:
– Nie to, że daliśmy się zastraszyć, ale wpierw musicie nam wszystko dokładnie wytłumaczyć.

Oto drugi rozdział mojego opowiadania. Dajcie znać, czy się podoba, a już wkrótce pojawi się kolejny :)