#opowiadanie
Rozdział 1
Obserwowany
Michał siedział w restauracji, zajadając ze smakiem ziemniaki z surówką i kotletem. Zazwyczaj bywał w pracy do szesnastej, ale biorąc pod uwagę dodatkowe obowiązki, zeszło mu jeszcze kolejne dwie godziny.
W wieku dwudziestu pięciu lat, Michał ukończył księgowość i teraz pracował w swoim zawodzie w jednej z Warszawskich firm. Wynagrodzenie, które otrzymywał za swoją pracę, nie było może zbyt wygórowane, aczkolwiek starczało mu na wynajem skromnego mieszkania w starej kamienicy, a także niewielkie przyjemności. Z racji tego, że nie miał własnej rodziny, mógł sobie pozwolić na stosunkowo spokojne życie. Zdawał sobie sprawę, że gdyby miał żonę i dzieci, musiałby zarabiać o wiele więcej, aby ich utrzymać.
Michał nie był jednak pewien, czy odpowiadałoby mu takie życie.
Wszystko przez jego matkę Lucynę, która od zawsze go niańczyła. Ciągle martwiła się (nawet wtedy, kiedy jej syn wkroczył już w dorosłość), czy nie chodzi głodny, czy nikt mu nie dokucza, a często dochodziło nawet do tego, że załatwiała za niego różnorakie sprawy.
Z racji tego Michał czuł się niczym ubezwłasnowolniony. Jakiejkolwiek decyzji by nie podjął, Lucyna natychmiast go tłamsiła, wmawiając mu, że ona wie lepiej.
W końcu doszło do tego, że (na skutek bezprawnego ubezwłasnowolnienia przez matkę) Michał zaczął czuć się jak dziecko. Z początku tylko o tym myślał, lecz pewnego dnia jego myśli przerodziły się w czyny. Dostając kieszonkowe od Lucyny (było tego niewiele, ale zawsze), w końcu kupił sobie pierwszą paczkę pieluszek i gdy jego matki nie było w domu, Michał zaczął się w nie załatwiać. Z początku strasznie go to krępowało, ale po jakimś czasie przyzwyczaił się do tego na tyle, że praktykował ów fetysz (lub też styl życia, jak lubił to określać) niemalże w każdej wolnej chwili.
Jakiś czas później, Michał zaczął fantazjować o tym, że ma opiekunkę, która traktuje go jak dorosłe dziecko — karmi, przewija, kąpie, czyta bajki na dobranoc...
Michał był tak nakręcony swoją własną fantazją, że chciał nawet opowiedzieć o tym swojej matce i poprosić ją o spełnienie pragnienia. Lucyna przecież od zawsze traktowała go jak dziecko.
Szybko jednak zrezygnował z tego pomysłu, gdyż uznał, że jest to niemoralne, a ponadto matka najprawdopodobniej nigdy by tego nie zaakceptowała.
Pomimo swojego podejścia, uważała syna za mądrego człowieka.
W końcu pokusa jaką Michał odczuwał w stosunku do pieluch stała się tak wielka, że postanowił wyprowadzić się od matki. Gdy tylko zakomunikował to Lucynie, kobieta zaczęła histeryzować. Obawiała się, że jej syn sobie nie poradzi i mimo zapewnień Michała, by się nie martwiła ona i tak obstawała przy swoim.
Koniec końców Lucyna oczywiście się zgodziła, ponieważ Michał był dorosły i samodzielnie mógł podejmować decyzje. Prosiła go tylko, by często ją odwiedzał i był z nią w stałym kontakcie.
Po wyprowadzce, Michał wreszcie mógł oddawać się swojej pasji...
Jedząc posiłek, Michał miał na sobie pieluszkę. Nie tylko dlatego, że to lubił, lecz także po to, aby uniknąć przykrej niespodzianki, która przy tak obfitym (i szybkim) posiłku zawsze mogła się zdarzyć.
Był tak pochłonięty jedzeniem (i zarazem rozmyślaniem), iż nie zauważył nawet, że siedząca za nim kobieta zajadająca zupę warzywną z wyraźnym zaintrygowaniem przygląda się wystającej mu spod spodni pieluszce.
*
Po zjedzeniu posiłku i wyjściu z restauracji, oczom Michała ukazała się leżąca na parkingu młoda atrakcyjna kobieta. Obok niej zaś stał zaparkowany niebieski Sedan, którego silnik chodził na pełnych obrotach.
Z początku po jej niezgrabnych ruchach Michał wywnioskował, że kobieta jest pijana, gdyż za każdym razem, kiedy próbowała się podnieść, z powrotem upadała na ziemię. Dopiero po upływie chwili zorientował się, że chodzi o coś zupełnie innego, ponieważ kobieta stękała, jakby coś ją bolało.
Michał zaczął rozglądać się dookoła i widząc sporą grupę ludzi przechodzących obok parkingu jak i po drugiej stronie chodnika, nie mógł zrozumieć, czemu nikt nie chce pomóc tej biednej kobiecie.
Co za znieczulica, pomyślał, czując narastający smutek.
Chcąc więc wziąć sprawę w swoje ręce, przeszedł na parking i podszedł do nieznajomej, która widząc, że Michał nadchodzi, uniosła do góry głowę, wlepiając w niego swój błagalny wzrok.
– Proszę pani, wszystko w porządku? – zapytał mężczyzna – Co się pani stało?
W pierwotnym odruchu kobieta raz jeszcze spróbowała się podnieść, lecz nie mając na to siły, odpowiedziała tonem pełnym bólu:
– Przewróciłam się, kiedy wychodziłam z restauracji. Skończyłam właśnie zmianę i szłam do samochodu – mówiąc to, ruchem głowy wskazała na Sedana stojącego w pobliżu – Chyba skręciłam nogę w kostce.
Michał przez krótki czas przyglądał się nieznajomej i uznał, że nie jest lekarzem, by móc na pewno stwierdzić, czy kobieta ma skręconą kostkę. Zaproponował jednak:
– Proszę się nie ruszać, pomogę pani.
Powiedziawszy to, chwycił nieznajomą pod boki i powoli pomógł jej się podnieść. Kobieta jęknęła cicho, czując ból w kostce prawej nogi.
– Chyba będzie lepiej, jeśli zadzwonię po pogotowie – zasugerował Michał – Nie powinna pani prowadzić w tym stanie.
Nieznajoma energicznie pokręciła głową.
– Naprawdę nie ma potrzeby – odparła, po czym zachwiała się lekko i Michał musiał ją przytrzymać, żeby nie upadła – Dojadę jakoś do domu. To niedaleko.
Na twarzy Michała pojawił się sarkastyczny uśmiech zmieszany z politowaniem. Chwilę potem zarówno obok parkingu jak i po drugiej stronie ulicy zebrało się kilkoro ludzi, którzy intensywnie przyglądali się całej sytuacji. Nikt z nich jednak nie kwapił się, by pomóc.
– Mówi pani serio? – rzucił, nie zwracając uwagi na obserwujących ich przechodniów – Raczej się to pani nie uda. Ledwo trzyma się pani na nogach. Nie przejedzie pani nawet stu metrów.
Nieznajoma zastanawiała się, jak wybrnąć z tej sytuacji. Po chwili wpadł jej do głowy pewien pomysł:
– A czy pan ma prawo jazdy?
Michała delikatnie zdziwiło to pytanie. Co prawda posiadał przy sobie dokumenty uprawniające go do prowadzenia pojazdu mechanicznego, lecz z racji tego, że nie miał (jeszcze) samochodu, nie był najlepszym kierowcom. Lucyna zawsze mu jednak powtarzała, że powinien pomagać ludziom w potrzebie. Tym bardziej, gdyby tym kimś była tak piękna kobieta jak owa nieznajoma.
– Tak, mam – odpowiedział – Ale...
– To może odwiezie mnie pan do domu, co? – ucięła – To naprawdę niedaleko. Dosłownie kilka ulic stąd.
Michał nie wahał się ani chwili. Tym bardziej, że był jedynym z pośród wszystkich gapiów, który zainteresował się losem nieznajomej.
– Jasne, żaden problem.
Na twarzy kobiety pojawiła się wyraźna ulga.
– Naprawdę? – odparła z niedowierzaniem i szybko dodała: – Jak pan chce, to oczywiście zapłacę.
Michał przecząco pokręcił głową.
– Nie ma takiej potrzeby. Sama pani przecież powiedziała, że to niedaleko. Poza tym czym byłby ten świat, gdyby ludzie sobie nie pomagali.
– Rzeczywiście, ma pan rację – przyznała nieznajoma.
Michał wciąż trzymał kobietę pod boki, chcąc pomóc jej dojść do samochodu. Następnie otworzył drzwi od strony pasażera, i usadowił ją wygodnie w fotelu.
– Dziękuję – powiedziała nieznajoma, zagryzając zęby z powodu odczuwalnego bólu w kostce i jednocześnie zapinając pas – Jest pan bardzo uprzejmy.
Michał odpowiedział uśmiechem, a następnie usiadł na fotelu kierowcy, zamknął drzwi i ruszył w kierunku wskazanym przez kobietę.
*
Kiedy dojechali na miejsce, Michał pomógł wygramolić się nieznajomej z samochodu, a potem oboje udali się do bloku, na którego pierwszym piętrze mieściło się mieszkanie kobiety.
Będąc na miejscu, nieznajoma z westchnieniem ulgi opadła na kanapę
– Dziękuję – rzekła – Nie wiem, co bym zrobiła bez pana pomocy.
Michał pokiwał głową z uśmiechem. Cieszył się, że mógł pomóc.
– Nie ma sprawy. To dla mnie drobiazg.
Powiedziawszy to, odwrócił się i bez słowa ruszył do wyjścia. Nieznajoma widząc to, zapytała:
– Już pan idzie?
Michał spojrzał na nią przez ramię.
– Tak. Dalej już sama się pani o siebie zatroszczy – przyznał i zaraz dodał: – Poza tym miałem dziś dużo pracy i jestem troszkę zmęczony.
Nieznajoma zrobiła zawiedzioną minę.
– Szkoda. Szczerze mówiąc, chciałam zaproponować panu mały poczęstunek. Tak w ramach podziękowania.
Michał zastanawiał się przez moment nad ową propozycją i uznał, że mógłby jeszcze chwilę zostać. Wprawdzie nie był głodny, ale nie chciał też zawieźć oczekiwań kobiety.
– No dobrze – odpowiedział – Skoro pani prosi.
Nieznajoma uśmiechnęła się. Wstała z kanapy i kuśtykając w stronę Michała, wyciągnęła do niego rękę, przedstawiając się:
– Tak w ogóle, to jestem Martyna.
Michał przyglądał się przez chwilę jej dłoni, po czym delikatnie ją uścisnął.
– Miło mi. Michał.
Martyna ponownie się uśmiechnęła.
– Mnie również – odrzekła i wskazując na dwa puste fotele znajdujące się przy stole, dodała: – Usiądź sobie. Zaraz wracam.
Chwilę później zniknęła w kuchni.
Michał usiadł na jednym z foteli, myśląc sobie w duchu, że był to dość dziwny i ciężki dzień. Wpierw musiał zostać dłużej w pracy, a potem pomógł (co niezmiernie go ucieszyło) kobiecie, która skręciła sobie nogę w kostce.
Szybko jednak uświadomił sobie, że nie ma co narzekać. Przynajmniej coś się działo. Ostatnio jego życie było bowiem dość monotonne: praca dom, praca dom.
Już od dawna potrzebował odmiany.
Po krótkim czasie usłyszał dobiegający z kuchni szum czajnika elektrycznego. Zaraz potem w pokoju pojawiła się Martyna, niosąc w ręce dwie szklanki herbaty. W dalszym ciągu kuśtykała i Michał podniósł się z fotela, chcąc jej pomóc. Bał się, że wyleje herbatę i się poparzy.
– Spokojnie, siedź – zaprotestowała kobieta – Poradzę sobie.
Ostrożnie postawiła szklanki na stole,a potem raz jeszcze zniknęła w kuchni, by przynieść dwa talerze ciasta z budyniem.
Gdy Martyna usiadła w drugim fotelu, Michał zauważył, że bacznie mu się przygląda. Na jej twarzy zaś malowało się zaciekawienie.
– Coś nie tak? – spytał mężczyzna.
Martyna milczała przez jakiś czas, aż w końcu odpowiedziała pytaniem:
– Mógłbyś mi wyjaśnić jedną rzecz, kolego?
Michał zrobił zdziwioną minę.
– Jaką.
– Czy to, co wcześniej wystawało ci spod spodni, to pielucha?
W jednej chwili Michał poczuł, że oblewa się zimnym potem, a serce podchodzi mu do gardła.
*
– Co ty opowiadasz – zdziwił się, jednocześnie lekko spuszczając głowę – Ja nigdy bym...
– Nie kłam – przerwała mu ostro Martyna – Siedziałam za tobą w restauracji i wszystko widziałam.
Michał uświadomił sobie nagle, że jest zwykłym idiotą. Nie dość, że źle zabezpieczył pieluszkę, to na dodatek był tak pochłonięty jedzeniem, że nie zauważył, iż Martyna faktycznie chwilę przed nim wyszła z restauracji.
– Nie...to nie tak... – jąkał się.
– A jak?
W jednej chwili Michał poczuł oburzenie. Nawet jeżeli miał na sobie pieluszkę, to przecież nie leżało w jego obowiązku dzielenie się tym z kimkolwiek.
– Wybacz, ale nie będę się przed tobą tłumaczył – odszczeknął się, odrobinę odzyskując rezon.
– Obawiam się, że nie masz wyboru – oznajmiła z szyderczym tonem Martyna, sięgając po coś do kieszeni spodni.
Michał zauważył, że był to telefon komórkowy. Martyna grzebała w nim przez moment, zaś to, co mu pokazała sprawiło, że miał ochotę zapaść się pod ziemię. Było to zdjęcie, które jednoznacznie dowodziło, że kobieta nie kłamała. Na owym zdjęciu znajdował się właśnie w swojej pieluszce, której skrawki były widoczne spod ubrania.
– Co? Dlaczego ty...
– Bo miałam taki kaprys – przyznała kobieta i ciągnęła: – A teraz mów. Inaczej wszyscy moi znajomi poznają twój sekret.
Michał zaczął wszystko dokładnie analizować i doszedł do wniosku, że nie ma zbyt dużego wyboru. Nie znał Martyny i nie miał pewności, czy mówi prawdę, czy być może spełni swoją groźbę.
Opowiedział jej więc szczegółowo o swoim fetyszu.
*
Kiedy Michał wyznał już wszystko Martynie, kobieta siedziała przy stole jak osłupiała. Miała dwadzieścia trzy lata i nigdy nie pomyślałaby nawet, że na świecie istnieją ludzie o tak skrajnych skłonnościach. Doszła jednak do wniosku, że tesli dobrze to rozegra, będzie miała okazję doświadczyć czegoś niespotykanego.
– No proszę – odezwała się po dłuższej chwili – Nie sądziłam, że spotkam kiedyś kogoś takiego.
Michał nie do końca wiedział jak się zachować. Podejrzewał, że z tą kobietą jest coś nie tak. Nikt normalny nie robi bowiem zdjęć obcemu człowiekowi spotkanemu przypadkiem w restauracji, by go potem szantażować.
– Wyznałem ci już całą prawdę – powiedział – Czy to ci wystarczy?
Martyna zrobiła zastanawiającą minę. Milczała przez jakiś czas, po czym spytała:
– A tobie?
– Nie rozumiem.
– Powiem wprost – ciągnęła Martyna – Czy chciałbyś, abym była twoją mamusią?
Słysząc ową propozycję, Michał poczuł się zaintrygowany. Prawdę mówiąc marzył o tym od chwili, kiedy zaczął praktykować swój fetysz. Miał jednak pewne obawy: nie znał tej kobiety i nie do końca wiedział, czego się po niej spodziewać.
– W sumie to sam nie wiem.
Martyna zrobiła błagalną minę, mając nadzieję, że w ten sposób udobrucha Michała.
– Proszę, zgódź się. Zobaczysz, że nie pożałujesz.
Michał intuicyjnie zaczął przeczuwać, że kryje się za tym jakieś drugie dno.
– Czemu ci tak na tym zależy, co?
– Dobrze pytanie – przyznała – Po prostu wydaje mi się, że będziemy się przy tym świetnie bawić.
Michał na prędce przeanalizował wszystkie za i przeciw i uznał (z lekkim bólem serca, gdyż od dawna było to jego marzenie), że nie może na to przystać.
– Wybacz, ale nie – zaprotestował, wstając z fotela i zmierzając do wyjścia – Nie znamy się i oboje nie mamy pewności, dokąd nas to zaprowadzi.
Gdy znalazł się w korytarzu, Martyna krzyknęła za nim:
– Chyba o czymś zapomniałeś, kolego!
Michał nie miał pojęcia, o co chodzi, lecz gdy wrócił do pokoju, zauważył, że Martyna trzyma w ręce telefon komórkowy. Z początku pomyślał, że urządzenie należy do niej, ale gdy podszedł bliżej, ze zdziwieniem stwierdził, że to jego telefon.
– Ty wariatko! – krzyknął, rzucając się na nią – Oddawaj mi to w tej chwili!
Martyna pospiesznie uniosła do góry rękę, by Michał nie mógł odebrać jej telefonu, a następnie wstała z fotela i uciekła na drugi koniec pokoju, śmiejąc się wesoło. Michał zauważył, że zrobiła to dość sprawnie. Zupełnie, jakby jej skręcona kostka w jakiś cudowny sposób ozdrowiała.
– Twoja noga...
– Tak, tak. To wszystko bujda – wyznała Martyna – Udawałam, żeby jakoś się do ciebie zbliżyć.
I powiedziawszy to, zaczęła kręcić się w kółko, głośno przy tym chichocząc.
Michał od razu zdał sobie sprawę, że ta kobieta jest szalona. Nie dość, iż udawała, że ma chorą nogę, to jeszcze ukradła mu telefon z kieszeni spodni, kiedy próbował jej pomóc.
– Powtarzam: oddawaj mój telefon! – nalegał – Wyniosę się stąd i nigdy więcej się nie zobaczymy!
Martyna pokręciła głową. Zrobiła to tak energicznie, że jej włosy spięte w koński ogon zaczęły fruwać na wszystkie strony.
– Co to, to nie – odrzekła, a jej ton głosu z wesołego stał się stanowczy – Oddam ci telefon dopiero wtedy, kiedy uznam to za stosowne.
Michał westchnął z dezaprobatą. Miał ogromną ochotę udusić tę kobietę. Wiedział jednak, że kierują nim wyłącznie negatywne emocje i nie może tego zrobić.
– W takim razie po wyjściu stąd pójdę na policję i opowiem im o wszystkim, co się wydarzyło – szantażował ją – Jestem pewien, że będą tym zainteresowani.
Martyna nie dała się zastraszyć. Zamiast tego odpowiedziała dość spokojnie:
– Jeżeli piśniesz komuś choćby słówko, zdjęcie, które ci zrobiłam obejrzą wszyscy moi znajomi. A uwierz mi: niektórzy z nich są bardzo dociekliwi.
Michał milczał.
– Natomiast jeżeli przystaniesz na mój warunek, mogę cię zapewnić, że będzie wspaniale – ciągnęła Martyna – Sprawię, że będą to najcudowniejsze chwile w twoim życiu.
– Ty naprawdę powinnaś się...
– Nie kończ – przerwała mu, przykładając palec do ust – Nie chcę tego słuchać.
Michał przez jakiś czas przyglądał się kobiecie w milczeniu i zdał sobie sprawę z dwóch rzeczy: to, że była nieziemsko piękna, to jedno, lecz zdecydowaną kwestią, która stanowiła o jej urodzie był jakiś niespotykany magnetyzm, który sprawiał, że rozbudzała jego zmysły.
– Dobrze, jak chcesz – odparł, z powrotem siadając w fotelu – Ale przedtem musimy wszystko dokładnie omówić.
– Jak najbardziej misiaczku – rzekła Martyna, a następnie usiadła w fotelu naprzeciwko, wzięła do ręki szklankę herbaty, upiła kilka łyków i zdawszy sobie sprawę, że płyn jest całkiem zimny, wypluła jego resztki na podłogę, mówiąc: – Jasna cholera. Tego nie da się pić.
Powiedziawszy to, wstała z fotela i zabrała obydwie szklanki, by ponownie zniknąć w kuchni.
Michał siedział w fotelu jak osłupiały. Dzisiejsze wydarzenia jedynie utwierdziły go w przekonaniu, że był to naprawdę dziwny dzień, który jak na złość jeszcze się nie skończył.
Oto pierwszy rozdział mojego opowiadania. Dajcie znać, czy się podoba, a już wkrótce pojawi się kolejny :)