Wstawiam tutaj opowiadanie ale będzie to 1 część fragment ponieważ w sumie cały "fragment" ma 1479 słów
Opowieść o Abigail i Coltonie część 1
POV ABIGAIL:
Siedziałam nad tym jednym zadaniem od godziny, a końca wciąż nie było widać. Nie wiem po co komu funkcje w matematyce. One tylko utrudniają życie i odrabianie prac domowych, a i tak nie będą mi potrzebne do założenia firmy, czy płacenia podatków. Załamana matematyką i swoim życiem wstałam z krzesełka od biurka, stanęłam na środku pomieszczenia, po czym położyłam się na podłodze i jęknęłam głośno.

- Możesz mi powiedzieć, co ty robisz? – Usłyszałam za sobą głos mojego tatusia.

- Egzystuję.

- Miałaś odrabiać pracę domową. – Wypowiedział surowym tonem.

- Ale się nie da. – Zamarudziłam jak pięcioletnie dziecko. No w końcu tatuś twierdzi, że dokładnie tyle mam.

- Abi, wróć proszę na miejsce i spróbuj to zrobić jeszcze raz… – Zaczął spokojnie.

- Ale ja nie chcę, bo ja nie umiem. – Odburknęłam.

- Abigail Brown, w tej chwili masz usiąść przy biurku i odrabiać lekcje! – Warknął wyraźnie zirytowany moim zachowaniem, ale co ja poradzę, że zmieniając się maluszka, zmieniłam się także w bachora.

- Nie, bo ja tego nie umiem i nie będę tego robić, więc spierdalaj. – Wrzasnęłam co spotkało się z rozwścieczonym spojrzeniem tatusia.

Colton podszedł do mnie bardzo szybkim krokiem, złapał mnie mocno za ramię i podciągnął na nogi.

- Teraz grzecznie pójdziesz do swojej sypialni i staniesz w kącie. – Zaczął groźnie głosem nieznoszącym sprzeciwu. – Kiedy przyjdę za kilka minut dostaniesz karę i dla twojego dobra, lepiej będzie jeśli zastane cię w tym kącie.

To mówiąc zaprowadził mnie za drzwi swojego biura i lekko popchnął w kierunku mojego pokoiku, a sam skierował się do swojej sypialni. Byłam trochę wystraszona, bo w końcu tatuś się bardzo zezłościł, ale grzecznie podeszłam do kąta i stanęłam w nim tyłem, aby Colton nie wściekł się jeszcze bardziej.

#opowiadanie